Maja 17 2024 02:51:04
Nawigacja
· Strona główna
· FAQ
· Kontakt
· Galeria zdjęć
· Szukaj
NASZA HISTORIA
· Symbole gminy
· Miejscowości
· Sławne rody
· Szkoły
· Biogramy
· Powstańcy Wielkopolscy
· II wojna światowa
· Kroniki
· Kościoły
· Cmentarze
· Dwory i pałace
· Utwory literackie
· Źródła historyczne
· Z prasy
· Opracowania
· Dla genealogów
· Czas, czy ludzie?
· Nadesłane
· Z domowego albumu
· Ciekawostki
· Kalendarium
· Słowniczek
ZAJRZYJ NA


Okręt zamarzły.

Franciszek Morawski
Okręt zamarzły.

Ostrym się mrozem morskie ścięły wody
Gdzieś w zatropicznej oceanu stronie,
I nieprzejrzane opasały lody
Okręt w nieznane zapędzony tonie.

Długo on ścięte pruł, łamał lazury,
Długo piersiami walczył żelaznymi;
Aż ów lód w groźne popiętrzył się góry,
Otoczył więźnia i zamknął go nimi.

I wszyscy zmilkli... zbledli przerażeni,
Kilka łez padło... reszta osłupiała,
Do zimnych, martwych podobna kamieni,
W kształcie posągów na pokładzie stała.

Chwilę rozpaczy zmierzyli się wzrokiem,
I znów ich oczy w straszny grób się wryły;
Noc jak pośmiertnym pokryła ich mrokiem,
I dzikie wichry pieśń pogrzebną wyły.

Tutaj więc umrą, — umrą bez pamięci,
I żadnej o nich nie zostanie wieści;
Umrą od ludzi, od świata odcięci...
I w ryk się jeden zlały ich boleści!

Ach! wczoraj jeszcze tak szeroko brzmiące
Z nawy ich pieśni radosne się lały;
A stron tych echa snem odwiecznym śpiące,
Po raz się pierwszy z dziwem przebudzały.

Złote płynącym snuły się marzenia;
Tam młoda miłość rojąc dzień zamęścia,
Na nocne niebios patrząc się sklepienia
Gwiazdy swojego uglądała szczęścia.

Tu dumne złotem indyjskim Bretony
Wiozły z tryumfem skarby nieprzebrane;
Tam znów dwóch mędrców wiodło spór uczony
O sfer tych cuda nauce nieznane.

Był tam i kapłan, starzec świętym zwany,
W którym swój szczytny płomień Bóg rozżarzył
W myśli on dzikie nawracał pogany,
A sam dla siebie krzyż męczeński marzył.

Wszyscy ci, wszyscy w tej strasznej otchłani
Znikli, mas mroźnych ściśnięci obwodem;
Tak szybko — srodze — żywo pogrzebani,
Wparci w jar lodu i zapchani lodem.

Nie doszły ucha ludzkiego ich jęki,
Ścieliły jak gdyby za wieczności progiem;
Straszliwy obraz ich zgonów i męki
Przed samym tylko rozwijał się Bogiem.

Ileż w ich domach odtąd sierot było,
Łóż owdowiałych — niewiedzących o tem;
Ileż to nawet ziemią się pokryło
Za cór i synów tęskniących powrotem!

Zdawna już, zdawna był ów okręt zginął,
A wciąż w portowych czekano nań grodach;
Nie jeden żeglarz próżno świat opłynął,
Po niezmierzonych śledzący go wodach.

Aż za lat kilka jakaś nawa śmiała
W te same morza pędząca zuchwale,
Straszne, dziwaczne zjawisko ujrzała,
Którem wzruszone kołysały fale.

Jakąś potworną masę, ogrom dziki,
Zwaliska w tłumnym leżące nieładzie..
Gdy nagłe z przodu ozwały się krzyki:
Okręt! ach okręt! — ludzie na pokładzie!

A gdy tak wryto oczy zadumione...
Boże! jakież to obrazy straszliwe —
Pogniłe żagle, maszty obalone,
I jakieś mary! widma przeraźliwe!

Ludzie ci zmarli — lecz jak żywi byli:
Zimno ich ciałom zepsuć się nie dało;
Każde jak było w zgonu swego chwili,
W takiej postawie po śmierci zostało.

Patrz! tego postać jakby skamieniała,
Włosy jak gdyby przestrachem się wzniosły:
Twarz na pół czarna, na pół zzieleniała,
I cały jakimś sinym mchem obrosły.

Siedzi i pisze — i w tej chwili właśnie,
Kiedy te słowa na papier położył:
Ostatnia iskra na ognisku gaśnie —
Zmarzł z piórem w ręku — i więcej nie ożył.

Tu drobne trupy w tych trupów objęciu,
Dzieci to matek tulone ramieniem;
Każda ku swemu schylona dziecięciu
Zda się ostatniem rozgrzewać je tchnieniem.

Któż to z tym srogim rozpaczy wyrazem
W całej ohydzie wściekłego szaleńca?
Pierś samobójczym przeszyta żelazem
Sprośna, obmierzła dzikość potępieńca.

Sam on tu jeden z swoją zbrodnią leży,
W krwi swej zamarzły — reszta z kornem czołem
Jakiegoś starca w zakonnej odzieży
Klęczących trupów otoczyła kołem.

Wznosi on dotąd jeszcze krzyż zbawienia,
Jakby chciał obraz sroższych mąk wystawić,
I w wielkiej, szczytnej chwili rozgrzeszenia
Raz ich ostatni na śmierć błogosławić.

Pływał ów okręt, pływał długo jeszcze,
Jak pomnik groźny Wszechmocnego woli;
Widmo step wodnych, tak straszne, złowieszcze,
Obraz najsroższą na morzach niedoli.

Widział go niegdyś jakiś majtek stary,
Dziś już grobowym pokryty kamieniem,
I on to o nim z całą prawdą wiary
Wieczór w swej chacie opowiadał z drżeniem.

A gdy już wszystkie światła i źrenice
Zgasły z ostatniem ogniska płomykiem,
Długo w noc trwożne marzyły dziewice
I dzieci ze snu zrywały się z krzykiem.



WARTO ZOBACZYĆ
Dwór Drobnin

Kościół Pawłowice

Dwór Oporowo

Kościół Drobnin

Pałac Pawłowice

Kościół Oporowo

Pałac Garzyn

Dwór Lubonia

Pałac Górzno
Wygenerowano w sekund: 0.00 6,300,247 Unikalnych wizyt